Strona:Antychryst.djvu/84

Ta strona została przepisana.

szkał stary Korneli z uczniem swym Tichonem. Tichon milczał podczas całej rozmowy na tratwie, ale przysłuchiwał się jej z większym, niż ktokolwiek wzruszeniem. Skoro wszyscy się rozeszli, starzec popłynął czółnem na brzeg dla widzenia się i rozmowy z innymi raskolnikami o zamierzonem wielkiem samopaleniu się całych tysięcy prześladowanych starowierców w lasach kerżeńskich za Wołgą. Tichon powrócił do swej celi, legł na posłaniu, ale nie mógł zasnąć i rozmyślał nad tem, o czem słyszał podczas tej nocy. Czuł on, że od tych myśli zależy cała jego przyszłość, że zbliża się chwila, która jak nóż całe jego życie rozetnie na dwie połowy. »Jestem teraz jak na ostrzu noża — myślał sobie — na którą stronę upadnę, w tę stronę pójdę«.
Wraz z przyszłością i przeszłość stanęła mu w myśli. Tichon był jedynym synem, ostatnią odroślą znamienitego niegdyś, ale od dawna już prześladowanego i zbiedniałego rodu książąt Zapolskich. Matka umarła przy urodzeniu go. Ojciec, naczelnik strzelców, wziął udział w buncie, trzymał stronę Miłosławskich, starej Rusi i starej wiary przeciwko Piotrowi. Podczas śledztwa 1698 roku skazany był na śmierć, poddany torturom i stracony w Kremlu na placu Czerwonym. Wszyscy jego krewni i przyjaciele straceni również byli, lub zesłani. Siedmioletni Tichon pozostał zupełnym sierotą na opiece starego sługi Eliana Pachomycza. — Dziecko to było wątłe i