Strona:Antychryst.djvu/85

Ta strona została przepisana.

chorowite, podlegało chorobie podobnej do epilepsyi. Przywiązane było namiętnie do ojca. Lękając się o zdrowie chłopca, Pachomycz ukrywał przed nim śmierć ojca; wmawiał mu, że ojciec wyjechał w daleką podróż; ale malec płakał, tęsknił, jak cień błądził po ogromnym opustoszałym domu i sercem przeczuwał swe nieszczęście. Wreszcie nie wytrzymał: pewnego razu po długich daremnych wypytywaniach zbiegł z domu sam jeden, aby dostać się do Kremla, gdzie mieszkał wuj jego i od niego dowiedzieć się czegoś o ojcu. Ale wuj już nie żył, stracony został razem z ojcem Tichona.
Przy bramie Spaskiej malec spotkał olbrzymie wozy, naładowane pół nagimi, narzucanymi bezładnie trupami pomordowanych strzelców. Jak bydło porżnięte, wywożone z rzeźni, wieziono te zwłoki do wspólnej mogiły, do której wrzucano je wraz z wszelkiego rodzaju odpadkami i padliną. Taki był ukaz cara.
Z muru otaczającego Kremlin sterczały belki. Niezliczone trupy wisiały na nich jak połcie mięsa, albo jak solone ryby astrachańskie, które wieszano podobnie masami, susząc je na słońcu.
Lud milczący cisnął się tłumnie na placu Czerwonym, nie śmiejąc zbliżyć się do miejsca stracenia i zdala tylko nań patrząc. Przecisnąwszy się przez tłum, zobaczył Tichon długie i grube bale, służące za szafoty. Skazani na śmierć jedni przy drugich, niekiedy po trzydziestu ludzi od-