widzę i tę delikatność, która zbrodni nienawidząc, zbrodni się dotknąć nie odważa. Trzeba już otworzyć oczy i usta, trzeba mówić bez ogródki, wytknąć najcelniejsze narzędzie nieszczęśliwości i ohydy krajowéj. Chcemy karać tych, co ekspektatywy, emfiteuzy i zamiany na sejmie 75. zyskali, a przywódzca tego wszystkiego bezkarnie wyjdzie. Na co nam się przydadzą prawa, jeżeli ten, kto je gwałci, co kraj i siebie zaprzedał, co intrygom obcych dworów, od wszystkich trzech płatny na zgubę kraju służył, nie stanie się przykładem dla potomnych, że w Polszcze łamać praw bezkarnie nie wolno. Późne wieki i obce narody, które się klęsk naszych litują a zbrodni gorszą, niech mają dowód, że byli Polacy, którzy podłymi i zdrajcami być się ważyli, ale téż że byli i tacy, co na nich słuszną okazali zemstę. O zemstę i karę wołam przeciwko temu, który sromotnego sejmu 75. ważył się być marszałkiem (Poniński), który przedawszy się ministrom obcych dworów i kraj im sprzedał; który pierwszy marnotrawstwa skarbu projekt ułożył i pierwszy z niego korzystał; który wśród liberyi laskę marszałkowską podnosił i sesyą solwował; który nakoniec plantę rozbioru kraju w domu posła przemocy pisał: na nim dajmy przykład, iż chociaż były zbrodnie i zdrajcy w Polszcze, ale były i kary.
Takie to były żwawe mowy tego sejmu. Nie jeden z posłów prawdę oczywiście gadał. — Nie było podłych, tylko mała liczba, a to najwięcéj w senacie. Zdawało się, że sama Opatrzność kierując okolicznościami całéj Europy, drogę pewną wybawienia Polaków z niewoli moskiewskiéj wyznaczyła.
Tę mowę Suchodolskiego popierał Suchorzewski[1], poseł kaliski (ci obydwaj moskiewskimi stali się, jak daléj pokazało się), mówiąc: że poda projekt, aby zdrajców ojczyzny, a najprzód jéj przewódzców żywych powieszać, a umarłych z grobu poruszać na większą hańbę, na co wszyscy zawołali jednostajnym głosem: zgoda! zgoda! — Wielka była wrzawa, ale marszałek Małacho-
- ↑ Jan Suchorzewski – patrz artykuł w Wikipedii.