wowi, instrukcye swoje posłali. — Niemcy na to oczy wytrzeszczali, a cały naród upatrywał w tém nowonarodzoném dziecięciu wzrost i siłę na dalszy wiek przyzwoitą. Trwało to wszystko ze trzy miesiące, póki niemieckie mózgownice w Wiedniu dobrze na uwagę wziąwszy, surowy uniwersał wydać rozkazali, aby się zaraz obywatele rozjechali, bo by to za bunt w Wiedniu uznane zostało. I tak cała ta robota chwalebna w jednym dniu zakończyła się pogrozem[1] surowym dyrektora jednego.
Tymczasem na sejmie ogłosili wyjazd Stackelberga za nieuchronny. Ten, chociaż zawsze powiadał, że wszystko co się dzieje na sejmie jest tylko tymczasem, musiał jednak odjechać, co się stało w miesiącu Czerwcu. Miał audyencyą w krześle z pożegnaniem i dał mu król prezent na 4000 dukatów wartujący. Wizyt z pożegnaniem nie oddawał. Ale Polska od dawnego czasu pilnie strzeżona od posłów moskiewskich, widzi się teraz być wolną od ich napaści, a ci nie mając już sposobności mszczenia się nad nami, chwytają się wszystkiego. Przysłali tu wiele ludzi pokryjomych, aby miasto podpalili, i takich już kilku komisye cywilno-wojskowe schwytały.
Sejm był zalimitowany i do 11. Lipca nagocyacye trwające między Leopoldem a Wilhelmem, wszystkie wojska zostawiały nieczynne. Polacy w gotowości utrzymywali zbrojną neutralność, po nad granicą Galicyi rozciągnionego wojska 36 tysięcy było.
Chociaż król pruski miał wszelką gotowość do wojny z Leopoldem, nie chciał on się bić; jednak po długim bardzo negocyowaniu, mając zawarty z Turczynem alians, ułożyli punkta przedugodne z sobą. Leopold miał oddać Turkom wszystko, co zabrał téj wojny Józef II., a król pruski obiecywał Węgrów i Niderlandczyków uspokoić. Że punkta do Turków były posłane, w tém cała publiczność obruszona została na Wilhelma pruskiego. Zdawało się, że przez te ułożenia z Leopoldem zdradzał on Niderlandczyków, których, pewną im pomoc obiecując, do buntu
- ↑ Groźbą.