w Wilanowie stanął obozem, przysłali czterech delegatów do króla Jegomości, którzy byli: Ożarowski, kasztelan wojnicki, od dawna Moskalów przyjaciel, Świętosławski, sędzia krzemieniecki, któremu to Potocki Szczęsny obiecywał od potomności ołtarze za to, że się sukcesyi w Polszcze sprzeciwił na sejmie, Kamieniecki, kreatura Potockiego, i Chołoniewski, starosta dubieniecki; ci delegaci prosili króla, aby akces poprawił i oddał komendę gwardyów swoich; na co król odpowiedział: że gwardyów nie odda i nikt mu tego wydrzeć nie potrafi, a co do akcesu, za kilka dni obiecywał dać im poznać wolę swoją. Ci więc skasowali komisyę wojskową i sami na siebie rządy téj magistratury włożywszy, mówili, że wojsko od hetmanów będzie dependować.
Wielu téż panów dobrowolnie urzędy swoje złożyli; a tak w Warszawie zamięszanie, a w całym kraju płacz i smutek widać było.
Mówili niektórzy, że poseł pruski oświadczywszy wtenczas, gdy czasu nie było, pomoc Polakom, odjechał z Warszawy czynić stosownie i podżegać panów polskich, aby protekcyi u króla pruskiego szukali,[1] ale ci nadto światli i nadto poczciwi, przeglądali w tém większą zgubę i ruinę kraju, gdyby Prusaka sprowadzić na nasz chleb; a ten nic nie zrobiwszy, za fatygę i koszta kazałby sobie Gdańsk i Toruń oddać. Inni mówili: lepiéj złączyć się krolowi z Moskwą, tron sukcesyonalny Konstantynowi, wnukowi imperatorowéj oddać i na Prusaka uderzyć, zdrajcę, który nietylko Polaków, ale i Moskali i Szwedów zdradził, a który
- ↑ Mowa tu o Lucchesinim, pośle pruskim, znanym z przebiegłości agencie, który obałamuciwszy nadziejami pomocy i aliansu pruskiego głów tyle, tak haniebnie potém sprawy naszéj odstąpił. — W owéj to epoce kazał on wybić duży srébrny medal, z którego jednéj strony w płaskorzeźbie przedstawiona alegorycznie postać Polski z napisem: Proprio marte tuta — z drugiej zaś Jan III. konno tratujący Muzułmanów, z napisem: Prisca virtute felix. — O medalu tym wspomina Gołembiowski w IV. tomie dzieła swego: Gabinet medalów polskich za Stan. Augusta. Oryginał zaś, unikat prawie dla swéj rzadkości, oglądaliśmy w pewnym prywatnym, znakomitym zbiorze w Krakowie. Przyp. Wydawcy.