Dnia 22. Czerwca, we Środę, przyjechałam do Grodna z Drążkowa w interesie zleconym od ciebie, mój mężu, o 9. z rana, zajechawszy prosto do domu, który mi naraił Potocki, kasztelan lubelski, na spotkaniu ze mną w Białymstoku; ale że dom ten był duży i bardzo drogi, dwa dukaty za dobę chciano, kazałam sobie innego szukać; tak przez menaż pieniędzy, jako, aby złośliwe publikum nie powiedziało, że najdroższy dom wybrałam w moment nieszczęśliwy naszéj sytuacyi. Wymówiłam sobie dobę jednę, a mając myśl zajętą interesem i Moskalami, z którymi trzeba było żyć bardzo grzecznie, ledwie zważałam; w ten moment, gdy już mieszkanką byłam tego domu, dowiedziałam się, że oficer moskiewski z hałasem obchodził wszystkie pokoje z gospodarzem, mówiąc, że chce dom mieć dla kniazia Łabanowa, i nic na mnie siedzącą w kąciku nie uważał. Przecież złapałam go na przelocie z pokoju, i mówię, ukłoniwszy się pięknie: — „Monsieur, j’ai dejà prise cette maison.“[1] — „Non, madame, le prince Łabanow est premier içi que vous, car il est quasi-maitre.“[2] A to co innego — „peutêtre, disje, mais le prince ne ferait surement pas une impolitesse.“[3] — On na to coś gadał długo, już był w drugim pokoju, a mnie serce biło ze złości. Ukłoniłam mu