Szanują go jak króla, ale dwa obozy moskiewskie około miasta stoją i nic mu nie wolno bez wiadomości Repnina zrobić w swoich interesach.
Myślałby kto, że w niewoli go trzymają z tą okazałością — ale o tém nie wolno tu myśleć, a dopieroż mówić.
To nieznośne przypomnienie naszego nieszczęścia, smutkiem mnie przeraziło; zadrżałam cała, jak warta szła koło moich okien.
Po obiedzie moja konferencya, potém muzyką te damy bawiły Repnina; Mniszchowa grała, Grabowska śpiewała, a ja tym czasem bawiłam króla u małego stolika. Tyszkiewiczowa tak dobrze wygląda, jak ją tak dawno nie widziałam, plus élégante dans sa parure et plus évelliée[1]; córka jéj dość piękna, wyplotła, że ja umiem grać dumy ładnie, a Repnin to lubi. Wyciągnęły mnie te damy do klawikortu, który kalikował ładny chłopiec, syn Grabowskiéj, podobniuteńki do księcia Józefa, co tylko grałam. J’avois l’esprit de dire[2], że z Puław, że tam skomponowano, że tam było lub będzie; on à trouvé la musique charmante et, ce qui plus est, joliment exécutée.[3]
Król się oparł na klawicymbale i w oczy mi patrzał, et a prié une dame Russe de lui chanter un air de Figaro.[4]
Dość to długo trwało, i że do siódméj Repnin bawił u króla, mocno się żona temu dziwowała, która lubi, aby prędko do domu powracał.
On jeszcze nie bardzo staro wygląda, figura trochę schylona, powierzchowność człowieka ordynaryjnego, bardzo simple; bardzo mu wielkie oddają pochwały, a jego obyczaje wskazują człowieka nie bardzo moralnego. Od niejakiego czasu nabożnym się zrobił i żonie wiernym. Zawsze mnie pytał o Puławach, jak żyją i kto tam bywa? Ja zawsze powiadałam: że cicho żyją, że mało kto tam bywa, że nie mają gdzie postawić gościa, bo sama księżna i wszyscy mieszkają w oficynach, że pałac zrabowany i że się tylko ogrodem zatrudnia.