wet okolicznościach wychodzi na jaw, ile Nam są wdzięcznymi ci sami, za którymiśmy się wstawili, i jak Nam się wypłacają, kiedy ich pomocy potrzebujemy.
„We wszystkich dobrach Naszych, postanowiliśmy szlachtę osiadłą starostami; a gdzieby się nieosiadły znalazł, przez nieostrożność Naszę trafić się to mogło, co łatwo w każdym czasie poprawić można: lubo takowi nieosiedli starostowie sprawiedliwiéj, przyzwoiciéj, z większą ludzkością zachowują się z sąsiadami, niż owi, co ich o niesprawiedliwości oskarzają. Wiele Nam i starostom Naszym uwłaczają takowi, co nie wstydzą się zmyślać i obmawiać ich, jakoby bezprawia, gwałty i krzywdy sąsiedzkiéj szlachcie wyrządzać mieli, owszem w przypadku, kiedy się któremu sąsiad o szkodę sobie uczynioną poskarzył, zawsześmy tego zakazywali i zalecali, ażeby się sprawiedliwie z sąsiadami i z każdym zachowano: i pewni jesteśmy, że gdyby wszystkich sąsiadów Naszych zgromadzono, żaden by się słusznie na Nas, albo urzędników Naszych uskarzać nie mógł i nie więcéj daliby się bojaźnią do milczenia lub ulegania odstraszyć, jak sami odważający się na takowe obwinienia dowódzcy.
„Nie szkodzi nic szlachta w sąsiedztwie naszém osiedli,[1] które owszém może im być przyjemne, i z większą ludzkością i sprawiedliwością obchodzimy się z nimi, niż owi, co te niegodziwe fałsze na Nas zmyślają i hałasy niebacznych podniecają. Oni to sami sąsiadów swoich szlachtę tak gnębili,[2] że przed ich tyranią i okrucieństwem z kraju się wynieść musieli, porzuciwszy z żalem dobra i majątki swoje, które im ci tyrani podgarnęli. Nie przemilczemy tego w swojém miejscu. Lecz kto temu winien, jeźli nie My sami? bośmy burzliwych i niewdzięcznych, nie poznawszy się na nich, łaskami i dobrodziejstwami obdarzyli; tak dalece niekiedy, że bogactwa ich i potęgę hojnością Naszą przeciwko sobie samym (czego teraz doświadczamy) podsycaliśmy