Strona:Arnsztajnowa i Czechowicz - Stare kamienie.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
WIATR NOCNY NA PLACU STAREJ FARY.

O melancholjo
zamarłych ulic!
Jak widma bezpowrotnie zaginionych godzin
na starym zegarze, co już przestał chodzić,
sędziwe domy stoją,
nieczułe na blask księżyca.
Na pustym placyku
wiatr szeleści pocichu
suchem listowiem.
To znów, jak psotne chłopię,
za rogiem się skuli,
dmie śmiechem, płaczem,
i echem swarów pieniaczych
z ulicy,
gdzie ongi palestranci mieli swe siedlisko —
straszy
kamienną ciszę.
Teraz trącił
srebrną strunę miesiąca:
Pieśń o ziemi naszej!
Daremnie. Kamienica,
w której stała poety kołyska,
obróciwszy na Zamek zastygłe źrenice,
nie słyszy,
nie odpowie.