Strona:Arnsztajnowa i Czechowicz - Stare kamienie.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
NA KORCACH.

Na Królewskiej ulicy,
w ciemnem podwórzu cudzej kamienicy,
stara Baszta nudzi się i gniewa.
Czcigodny szczątek fortyfikacji
dąsa się nie bez racji:
nic nie widać, front wysoki,
z prawa i z lewa
obcy mur uciska
i w boki
zuchwale bodzie.
Proszę,
jak się to panoszy
hołota bez nazwiska,
darmobyś pytał, kto ją rodzi!

Nocą, gdy cichną miejskie gwary,
pręży się Baszta stara
i nadstawia ucha,
by zasięgnąć wieści
z dawnego Korców przedmieścia.
Pilnie słucha,
czy Jabłonowskich, Umienieckich,
Sapiehów pałace
u ciemnych podjazdów sąsiedzkie
wiodą pogwarki.
A gdy w przelocie na stację
samochód najnowszej marki
z rozmachem po bruku się szasta
Królewskiej ulicy,
stara, niewidząca Baszta
za murami cudzej kamienicy
wzdycha żałośnie, pokornie,
że to w ozdobnych kolasach,
zawieszonych na pasach,
w głębokie podwórce
zjeżdżają po górce
szumnie i dwornie
wielmoże,
a ona ich widzieć nie może.