po śmiercci majora Sholto? Ja tłómaczę to sobie w ten sposób, że spadkobierca owego majora zna tajemnicę śmierci Morstona i że poczuwa się do obowiązku odszkodowania jego córki. Czy możesz pan to objaśnić inaczej?
— Byłoby to, coprawda, dziwne odszkodowanie, a i sposób dziwaczny. Dla czegóż ów spadkobierca pisze teraz, nie zaś przed laty sześciu? W liście wspomina o naprawieniu krzywdy. Ale jaką drogą? Niepodobna przypuścić, że ojciec miss Morston żyje, a oprócz jego śmierci, żadnej innej krzywdy nie doznała.
Sherlock zamyślił się.
— Oczywiście, że moje wyjaśnienie nie jest jeszcze zupełnem, lecz nasza wieczorna wyprawa uzupełni te braki. Czyś pan już gotów? Trzeba jechać.
Wziąłem kapelusz i laskę wylaną ołowiem, bo zauważyłem, że Holmes wsuwa do kieszeni rewolwer, a zatem nasza wyprawa mogła być niebezpieczną.
Weszła miss Morston, owinięta w ciemną zarzutkę. Była spokojną, tylko bladość świadczyła o wewnętrznem wzburzeniu. Z najzimniejszą krwią odpowiadała na pytania, które jej Sherlock zadawał.
— Mój ojciec i major Sholto znali się na wyspie Audaman — rzekła — i jak zwykle się zdarza wśród Europejczyków, którzy spotykają się w krajach obcych, zawarli niebawem przyjaźń serdeczną. Mój ojciec wspominał o nim często w swoich listach. Znaleziono pomiędzy papierami nieboszczyka ojca dokument, którego nikt nie zrozumiał. Nie sądzę, aby ten dokument miał jaką wartość, przypuszczałam jednak, że zechcesz go pan zobaczyć i dla tego przyniosłam go. Oto jest.
Holmes rozłożył papier i wygładził go na kolanie, potem przyjrzał mu się przez szkło powiększające.
— Jest to papier indyjskiego wyrobu — rzekł. — Ten arkusz był przez długi czas przytwierdzony szpilkami do deski. Odrysowana na nim figura zdaje się by planem jakiegoś obszernego budynku, zawierającego wiele podwórzy, przejść, ko-
Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.