Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

niu, zemdlał; od owego czasu zdrowie jego, zawsze słabe, poniosło szwank znaczny. Nie wyjaśnił nam, o co chodziło w tym liście; widzieliśmy tylko, że był krótki i kreślony ręką niewprawną.
„Od roku ojciec uskarżał się na cierpienia wątrobiane. Po tem piśmie choroba przybrała groźniejsze rozmiary; wreszcie pewnego dnia, w kwietniu, oznajmiono nam, że niema ratunku i że ojciec pragnie nam coś wyjawić.
„Gdyśmy weszli do pokoju, siedział oparty na poduszkach i oddychał z trudnością. Kazał drzwi na klucz zamknąć, ujął nas obu za rękę i głosem wzruszonym opowiedział nam dziwną historyę. Postaram się ją powtórzyć.
„Jedno mi ciąży na sumieniu w tej ostatniej chwili — mówił — a mianowicie moje postępowanie z córką tego nieszczęśliwego Morstona. Przeklęte skąpstwo, moja główna wada, sprawiło, żem zatrzymał część skarbu, przypadającą jej w udziale. A jednak sam nie korzystałem nigdy z niego, albowiem skąpstwo jest namiętnością niedorzeczną i ślepą; posiadanie tego skarbu sprowadziło mi tylko noce bezsenne i ustawiczne obawy. Nie mogłem jednak pogodzić się z myślą, że trzeba połowę oddać. Obejrzyjcie ten naszyjnik z pereł. Leży przy buteleczce z chininą. Wyjąłem go ze szkatułki z zamiarem przesłania go miss Morston, ale nie mogłem się na to zdobyć. Moi synowie, podzielcie się z nią rzetelnie. Lecz nic jej nie posyłajcie, dopóki ja będę żył. Wszak ludzie wracają do zdrowia po gorszych dolegliwościach, niż moje.
„A teraz wam opowiem, jak umarł kapitan Morston. Od lat wielu był chory na serce, ukrywał to przed wszystkimi, ja tylko wiedziałem o tej chorobie.
„Podczas naszego pobytu na wyspach Audaman i skutkiem dziwnych okoliczności, obaj weszliśmy w posiadanie wielkiego skarbu. Przywiozłem go ze sobą do Anglii; natychmiast po przybyciu do Londynu Morston przyszedł tu, aby się o niego upomnieć. Przybył pieszo z dworca kolejowego, wprowadził go tutaj stary i wierny Sal-Chowdar, który już nie żyje. Nie