Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

skarb został odnaleziony. W tejże chwili porozumiałem się z miss Morston. Teraz należy nam udać się do Norwood i upomnieć się o należną nam cząstkę. Już wczoraj uprzedziłem brata o naszem przybyciu. Nie jesteśmy zbyt pożądani, ale bądź co bądź nas przyjmie.
Tadeusz Sholto umilkł; nie odzywaliśmy się także, rozważając nad nowemi komplikacyami tej sprawy; pierwszy zabrał głos Sherlock Holmes.
— Postąpiłeś pan bardzo rzetelnie — oświadczył. — Może za powrotem zdołamy wyświetlić ciemne punkty tej sprawy. Ale, jak słusznie zauważyła miss Morston przed chwilą, późno już i trzeba się śpieszyć z przeprowadzeniem śledztwa.
Nasz nowy znajomy odstawił nargil, wyjął z szafy palto watowane z barankowym kołnierzem, zapiąwszy go pod samą szyję, mimo ciepłego powietrza, wsunął na głowę filcowy kapelusz z zausznicami po obu stronach twarzy, tak, iż widać było tylko nos śpiczasty i usta wykrzywione.
— Jestem bardzo słabowity — tłómaczył się, wskazując nam drogę — muszę zachowywać wszelkie ostrożności.
Przed bramą stała dorożka. Wszystko było widocznie przygotowane, gdyż nie czekając na adres, woźnica ruszył natychmiast. Jechaliśmy szybko. Tadeuszowi Sholto nie zamykały się usta. Mówił głosem piskliwym, zagłuszającym turkot powozu.
— Bartłomiej jest rozumny — prawił. — Nie domyślicie się państwo, jakim sposobem skarb odnalazł. Po skopaniu całego ogrodu, brat mój doszedł do przekonania, że skarb musi się ukrywać w domu. Sporządził plan dokładny i przekonał się, że wysokość zewnętrzna gmachu równa się 74 stopom, zaś wewnętrzna, po uwzględnieniu grubości posadzki, którą zbadał sondą, wynosi zaledwie stóp 70. Zatem brakło 4 stóp, które mogły się odnaleźć jedynie u szczytu budynku. Przewiercił otwór w suficie pokoju, który mu służy za laboratoryum, a znajduje się na ostatniem piętrze pod dachem i odszukał strych zupełnie nieznany. Tu w kufrze skarb się ukrywał