Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

śledził zdala poszukiwania skarbu. Może też nie mieszkał w Anglii na stałe, tylko powracał tam co czas jakiś.
„Lecz oto pewnego dnia kryjówka na strychu została odnaleziona. Jonathan dowiaduje się o tem natychmiast, co dowodzi, że miał wspólników w Pondichery Lodge. Jednak mając drewnianą nogę, Jonatan nie może wejść na strych. Przybiera tedy do pomocy figurę dziwaczną, która wywiązuje się z zadania pomyślnie, lecz wchodzi bosą nogą w smołę. Dla tego to zmuszony byłem użyć pomocy psa Toby i skłonić pana do ośmiomilowej wycieczki, bez względu na pańską nogę.
— W takim razie popełnił zbrodnię wspólnik Jonatana Small, nie zaś on sam — wtrąciłem.
— Oczywiście, a nawet wbrew woli Jonathana, który wpadł w gniew, jak miarkuję z tego, że wszedłszy do pokoju, tupnął parę razy nogą. Ponieważ nie miał on żadnej osobistej urazy do Bartłomieja Sholto, więc chciał poprostu, żeby go związano i zakneblowano; nie życzył sobie wcale narażać się na szubienicę. Ale już było zapóźno; dzikie instynkty wspólnika wzięły górę, a trucizna wywarła już skutek morderczy.
„Jonatan spuścił na dół kufer ze skarbem, a dokonawszy tego szczęśliwie, sam tą samą drogą podążył, zostawiwszy jednak kartkę z napisem.
„Oto jak się rzeczy miały wedle moich przypuszczeń. Jeżeli pan pragniesz, abym uzupełnił rysopis Jonatana Small, dodam, że jest on w wieku średnim, mocno opalony po długoletniem przebywaniu na archipelagu Andamau. Odległość jego kroku wskazuje, że to człowiek średniego wzrostu, wiemy nadto, że nosi pełną brodę, gdyż Tadeusz Sholto przeraził się jego zarosłej twarzy, ujrzawszy ją za oknem.
— A wspólnik? — pytałem.
— Och! o tym łatwo sobie wytworzyć pojęcie! Ale sam się niebawem przekonasz... Co za śliczny poranek! Chmurki przelatują po niebie, jak pióra ptaków olbrzymich... Czerwona tarcza słoneczna wschodzi nad zaspanym Londynem. Jego promienie padają na ludzi rozmaitych, lecz żaden z nich pewno