mnie żywiej. Dopóki była nadzieja odzyskania go, dopóty nie miałem prawa rąk opuszczać. Lecz jeśli go odnajdę, czyż nie postawi to zapory pomiędzy mną, a moją ukochaną?
Nie pozwalałem sobie jednak baczyć na względy samolubne. Holmes ścigał morderców, a moim obowiązkiem było poszukiwań skarbu.
Po kąpieli i przebraniu się uczułem się rzeźwiejszy. Gdym wszedł do jadalni, Holmes siedział już przy zastawionym stole i nalewał kawę.
— Przeczytaj to sobie — rzekł, podając mi dziennik. — Sprytny Jones przy pomocy nieuniknionego reportera przeniknął już tajemnicę. Ale sądzę, że jesteś już znudzony tem wszystkiem. Zacznij więc od szynki, potem przeczytasz.
Wziąłem dziennik do rąk. Na pierwszej kolumnie ujrzałem artykuł pod tytułem:
„Tajemnicza sprawa w Upper Norwood.“
„Wczoraj wieczór, około północy — pisał „Standard“ — znaleziono p. Bartłomieja Sholto z Pondichery Lodge martwym w pokoju zamkniętym na klucz od środka. Wszelkie poszlaki dowodzą, że nieszczęśliwy padł ofiarą morderstwa. Stwierdziliśmy, że na trupie nie było śladów zamachu, lecz znikł wspaniały zbiór kosztowności indyjskich. Zwłoki odkrył p. Sherlock Holmes i doktor Watson; przybyli oni do Pondichery Lodge wraz z p. Tadeuszem Sholto, bratem zamordowanego.
„Szczęśliwym trafem, p. Athelney Jones, słynny agent policyjny, znajdował się właśnie w cyrkule przy Upper Norwood i mógł natychmiast podążyć na miejsce zbrodni. Wrodzona przenikliwość wprowadziła go natychmiast na trop mordercy, zaaresztował też bezzwłocznie Tadeusza Sholto, panią Bernstone szafarkę, kamerdynera, Indyanina Lal Ras i odźwiernego Mac Murdo.
„Zbrodniarz — czy zbrodniarze — znali widocznie dom. P. Athelney Jones, dzięki swoim wiadomościom technicznym i darowi spostrzegawczemu, wykazazał niezbicie, że ci łotrzy nie mogli wejść ani przez drzwi, ani przez okno, lecz że spuścili
Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.