Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

się przez dach, korzystając z klapy nad pokoikiem, łączącym się z laboratoryum chemicznem, w którem znaleziono trupa.
„Była to więc zbrodnia obmyślana z góry. P. Athelney Jones rozwinął w tym wypadku wielką energię, rozesłał natychmiast agentów we wszystkie strony i ujął nici tego tajemniczego przestępstwa, wykazując, jak potrzebną jest dzielna głowa, która potrafi i rozumować i wydawać rozkazy.
„Jest to najlepszy argument na odparcie domagań osób, żądających decentralizacyi policyi, albowiem wypadek niniejszy stwierdza, jak jest pożądanem, aby agenci mogli jaknajprędzej podążać tam, dokąd ich wzywa obowiązek.“
— No i cóż na to powiadasz? — rzekł Holmes drwiąco. — Wspaniały artykuł, prawda?
— Sądzę, że powinniśmy być radzi, iż nas jeszcze nie aresztowano.
— I ja tak myślę; nie ręczyłbym nawet za nasze bezpieczeństwo.
Rozległ się dzwonek, a po chwili nasza gospodyni, pani Hudson, wydała okrzyk przerażenia.
— Słyszysz, Holmes — zawołałem — może to już policya po nas przychodzi.
— Nie, do tego jeszcze nie doszło. To agenci nieurzędowi, poprostu moi amatorowie z Baker street.
Tupanie bosych nóg rozległo się na schodach, a jednocześnie dolatywały ostre głosy. Tuzin brudnych, odartych chłopaków wbiegł do salonu. Jeden z nich, wyższy i starszy od towarzyszów, wystąpił naprzód z komiczną powagą.
— Otrzymałem pański telegram — rzekł — i zaraz przyprowadziłem ich tutaj. Wydałem trzy szylingi i sześć pensów na bilety.
— Dobrze — odparł Holmes, wyjmując pieniądze z kieszeni — ale na przyszłość Wiggins, tamci będą ci składali raporty, a ty sam przyjdziesz zdać mi sprawę ze wszystkiego, coś się dowiedział. Niepodobna, aby cała banda wpadała do mego mieszkania za każdym razem. Dziś jednak, skoroście już przy-