Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

których poleciłem, by pod moją niebytność nie łupiono napotkanych okrętów, to jednak tuszę, iż niedługa rozmowa rozwieje aścine wątpliwości.
W ciągu tego przemówienia wszedł do kajuty Benn Gunn i postawił przed nami całą tacę gąsiorków, butelek i dzbanów. Kapitan Flint, nie czekając zaproszenia, chwycił glinianą flaszczynę z napisem „Rum Jamajka“, odkorkował ją końcem noża, przytknął do ust i pociągnął łyk potężny. Potem postawił ją koło siebie, obtarł usta rękawem i odchrząknął.
— Hm, — mruknął. — Słucham.
Dziadek wyglądał jakby czemś zmartwiony.
Gun — rzecze — ileż to razy ci mówiłem, żebyś podawał kapitanowi Flintowi kielich, kubek lub inne naczynie do picia?
Podczaszy zaśmiał się durnowato i poskrobał się w czuprynę.
— Często i bardzo często waszmość mi o tem mowiłeś, panie kapitanie, ale to na nic się nie przyda — przynajmniej nie odrazu. Kapitan Flint powiada, że radby każdą nową butelkę napoczynać od szyjki.
— Tak też robię — potwierdził Flint. — Rum traci na smaku, gdy go wlejesz do kubka. Kawę lub herbatę pije się w filiżance — ale rum! bodajbym — —, jeżeli widziałem gdzie tyle skweresu o jedzenie i picie, co u was! Dzięki Bogu, że nie codzień jadam z wami!
Gunn wydobył z kredensu wielki puhar srebrny a Flint natychmiast napełnił go po brzegi. Podsunąłem mu karafkę z rzniętego szkła, napełnioną wodą, przypuszczając że pragnie nieco rozcieńczyć napój, lecz on roześmiał się zgrzytliwie.
— Wiele-ć jeszcze trzeba się uczyć, mój chłopcze — zaszydził. — My tam, na pokładzie Konia morskiego nie psujemy porządnego rumu wodą. Przed chwilą właśnie odszpuntowano beczkę, wiara na wyprzódki napełnia sobie czarki i pije, ile wlezie, a rudy Darby siedzi okrakiem na beczce — żeby się szczęściło!
— Znaczy to, że przez parę godzin me będziecie mogli wyruszyć w drogę, — utyskiwał dziadek, kiwając głową. — Niemądrze to z twej strony, Flincie. To zalewanie pały

102