Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

torowi i wyższym oficerom, a dla większej pewności port jest jeszcze zamknięty przez cale dwa tygodnie później.
— Jakże więc waszmość możesz mieć wiadomość o żegludze tego okrętu? — przerwałem.
— W tem już głowa O‘Donnella. W ciągu lata dotrze on do Porto Bello i tak gorliwie zajmie się stanem obwarowań, że nie odjedzie, zanim nie uczyni je zdatnemi do obrony.
Tu dziadek uśmiechnął się do mnie pobłażliwie.
— Okazałeś wielką dbałość o dobro jego panny córki, Robercie, a winienem ci wyznać, że bardzo dobrze świadczy o tobie to uczucie; ale lepiejbyś się troszczył o jej zdrowie w porze roku, gdy najwięcej grasują zaraźliwe choroby. Spodziewam się, że wyprawią ją wraz z żonami oficerów do jednego z górskich letnisk, jakie pobudowali Hiszpanie dla swej ochłody.
— Lepsze jest Porto Bello i zaraza, niż okręt korsarski! — mruknąłem gniewnie.
— Będziesz wciąż harfował tem słowem — odrzekł dziadek smutno. — Widzę, że niełatwo mi będzie ciebie nawrócić. Niechta! Niechta! A teraz wracam do opowieści. W czasie swego pobytu tamże O‘ Donnell otrzyma listy wzywające go w nagłej sprawie do Hiszpanji. On będzie się starał, by mu pozwolono jechać na okręcie wiozącym skarby, ponieważ jest to statek wygodny a jednocześnie bezpieczny. Tak więc dzięki swemu stanowisku będzie na parę dni wiedział dokładnie o dacie wyjazdu. Skoro uzyska tę wiadomość, natychmiast prześle ją potajemnie do niejakiego Diego Salveza, mojego pełnomocnika w tym porcie — takich ludzi zaufanych mam ja we wszystkich ważniejszych miejscowościach na wybrzeżu Oceanu i na wyspach. Diego, przy pomocy O’Donnella, wydostanie się z miasta i ruszy na morze w pośpiesznym szlupie[1], który stoi na małej rzeczułce, koło zwalisk dawnego miasta Nombre de Dios, tak iż dostaniemy pewny meldunek o wyjeździe Santisima Trinidad i będziemy mogli być gotowi na jej przybycie.

  1. Szlup, statek jednomasztowy, o żaglach ukośnych.
124