Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

Pogodę mieliśmy pomyślną, póki nie dotarliśmy na szerokość geograficzną Florydy, gdzie wichura ciągnąca z północnego zachodu odegnała nas na kilkaset mil od właściwego kierunku naszej drogi i oddzieliła na kilka tygodni od naszego towarzysza. Wskutek tego przydarzenia byliśmy zniewoleni cofać się na północ, ażeby było można przybić do wyspy od północnego wschodu, co jak zaznaczał mój dziadek — było rzeczą konieczną, gdyż w przeciwnym razie musielibyśmy niechybnie przemykać się przez niebezpieczny labirynt wysp Bahama lub żeglować zanadto blisko wschodnich wybrzeży Kuby.
Na zachód od wysp Bermuda — do których nie podchodziliśmy na tyle, by nas miano zobaczyć — spotkaliśmy znowu Konia morskiego, gdyż Flint widocznie doznał tejże samej przygody, co i my; odtąd jechaliśmy dalej samowtór. Od czasu do czasu z bocianich gniazd dostrzegano inne okręty; lecz ponieważ Murray wielce się troszczył, by nie ściągnąć na siebie niczyjej uwagi, przeto na krzyk: „Żagiel — heej!“ — zbaczaliśmy natychmiast w innym kierunku, byleby okrężną drogą wyminąć natrętów. Ta okoliczność, łącznie ze stratą czasu, wywołaną przez burzę, przeciągnęła naszą jazdę prawie o miesiąc dłużej, niżeśmy się spodziewali, tak iż od wyjazdu z Nowego Jorku upłynęło jedenaście tygodni, zanim na widnokręgu, ponad błękitnymi oparem rozgrzanego morza, zamajaczyła gromada skalistych wierchów o szczytach gołych i martwych.
Dziadek, raz tylko rzuciwszy okiem przez objektyw, podał mnie szkła i rzekł:
— To jest owa wyspa. Te wierchy poznałbym choćby na końcu świata.
Podwójna soczewka pozwalała dokładnie rozróżnić pofałdowany spłacheć lądu, który wznosił się jakgdyby piętrami z nad morza, przechodząc kolejno od wydm piaszczystych do łańcucha małych wzgórz, które na zachodnim brzegu dochodziły do poważnej wysokości, biegnąc prawie przez całą długość od północy na południe. Część środkowa wydawała się gęsto zalesiona; drzewa pięły się po stokach aż na odległość jakich kilkuset stóp od szczytów górskich, które były nagie i skaliste; środkowy i najwyższy

134