— Dwanaście strzałów pod wodę... — zacząłem mówić, ale przerwał mi Piotr.
— On ich wszystkich wyciągnie na bszeg, Robercie. Ja, tak jest! Będą pracowali cały czas, więc nie będą myśleli o Jakóbie.
— Piotr ma umysł niepospolicie bystry — zauważył mój dziadek.
Plan cały udał się w zupełności. Budowanie warowni na wzgórzu przemawiało do dziecinnego usposobienia opryszków Flintowych, które kryło się pod powłoką zewnętrznej rubaszności. Z prawdziwym zapałem wzięli się do roboty, ogołacając wzgórze z zadrzewienia, piłując i obrębując pnie; tak wznieśli silne domostwo, wybierając na nie co potężniejsze kłody, a następnie wbili częstokół z młodej żywiny, wysoki na sześć stóp. Ściany domu opatrzono strzelnicami na muszkiety, a Flint zaczął napomykać o zbudowaniu dwóch bastjonów celem pomieszczenia sześciofuntówek; ale tymczasem na tej robocie zbiegły już całe dwa miesiące i jego ludzie znużyli się już rąbaniem i piłowaniem.
Gdy już się zbliżał koniec naszego pobytu na wyspie, załoga Konia morskiego wzięła się nie na żarty do tępienia kozłów; ponieważ to zajęcie lepsze z pewnością od wzajemnego wytępienia się ludzi (co było ulubioną zabawą tej zgrai, jeżeli nie miała nic innego do roboty), przeto nikt nie miał ochoty im tego zabraniać — a najmniej chyba mój dziadek.
On sam uporał się już z własną robotą. Królewicz Jakób znów stał we właściwej równowadze, boki miał wyczyszczone, kadłub świeżo pomalowano od wewnątrz i zewnątrz, poprzeciągano nowe liny, naprawiono żagle, sprawdzono reje, a nadwątlony maszt zastąpiono nowym, działa wypolerowano, przeliczono i uporządkowano zapasy, zbrojmistrz przygotował tak wielką ilość kartaczy, że mogła wystarczyć na trzy walne bitwy; ułożono balast odpowiednio do warunków żeglugi.
— Cacko, nie okręt; tak pięknie wyporządzony, jak gdyby dopiero wyszedł ze stoczni w Portsmouth — zauważył Murray w pewien wieczór z początkiem sierpnia.
Siedzieliśmy we trzech za stołem w wielkiej kajucie,
Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/165
Ta strona została skorygowana.
153