Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/195

Ta strona została skorygowana.

przemknąć koło San Domingo. Zasię nocami okręt będzie oświecony, jak na odpuście.
Ja, wszistko to prawda, jeszeli tylko ten Anglik, któregośmy wicieli tycień temu, nie dostrzegł fregaty — rzekł Piotr.
Murrayowi zrzedła nieco mina.
— Tak, z tem zawsze musimy się liczyć — zgodził się. — A bodajbym zczezł, nie wiem, co ten drab mógł podejrzywać. Wszelakoż niech się dzieje, co chce, on nie rzuci się na fregatę po tej stronie Jamajki, więc czasu nam jeszcze starczy.
— Czemużby on miał podejrzywać nas, a nie jakiś inny okręt, który mijał nas po drodze? — wtrąciłem pytanie. — Wszak było ich wiele.
Dziadek wskazał białą banderę, powiewającą z tylnego masztu.
— Tu bywają jeno Hiszpanie lub Francuzi — odpowiedział. — Nasz okręt wzięto za należący do floty angielskiej. Nie, nie będzie się tu nikt do nas wtrącał. A jeżeli kto się odważy, — (tu zacisnął szczęki) — to będę gonił Santissima Trinidad aż do do portu w Kadyksie.
Tu przerwał mowę, odzywając się dobitnie:
— Panie Marcinie!
— Jestem, jestem, panie łaskawy — odpowiedział sztorman, odchodząc od steru i przystępując ku nam.
Niech wszyscy czatownicy pamiętają o tem, że dam dziesięć uncyj temu, kto pierwszy oznajmi majtkom na pokładzie ukazanie się wielkiego statku hiszpańskiego o czerdziestu działach, nadjeżdżającego od zachodu. Na wierzchołku przedniego masztu mieć będzie ów statek w nocy czerwoną i żółtą latarnię.
Marcin przyłożył rękę do czoła.
— Według rozkazu, panie kapitanie! Będzie się miał z pyszna ów — — — —, który przegapi — — — Hiszpana! Bodajbym nędznie sparciał! wiem-ci ja, że po tak czarownych wywczasach musi nam przypaść tęga gratka!
— Będzie to najobfitszy łup, jaki kiedykolwiek wpadł w nasze ręce — odrzekł Murray. — Powiedz o tem wszystkim okrętnikom.

183