Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

przejechał i tego przeciwnika pod żebra i prawie jednocześnie postąpił kroku wprawo, by zajść drogę czwartemu wrogowi; wszystko to wykonał ze spokojem i zręcznością biegłego fechtmistrza, nie poniósłszy najmniejszego uszkodzenia, a na wyżółkłych policzkach grał mu rumieniec nietajonej radości.
Atoli więcej już nie widziałem. Mojem zadaniem było dostać się przebojem na rufę i bronić O‘Donnellów, przeto obaj z Piotrem odwróciliśmy się plecami do walki toczącej się pośrodku okrętu. Jedna fala korsarzy poszła hurmem w ślady Murraya; reszta poszła za mną i za Piotrem. Byli oni w równej mierze mężni, jak niegodziwi, przeto posuwaliśmy się rączo naprzód i doszliśmy prawie do podnóża drabiny wiodącej na rufę, — gdy wtem poza nami ozwał się przeraźliwy gwizdek Murraya. Zarazem posłyszałem, że O‘Donnell i oficer w wyszywanym surducie krzyczeli coś żywo — jeden po angielsku, a drugi po hiszpańsku, — starając się przekrzyczeć wrzawę bitwy.
— ...prosi o rozmowę — doszły do mnie urywki słów O‘Donnela. — ...nie może zrozumieć... przykre nieporozumienie... omyłka...
— Hiszpan chce się poddać — mruknął Piotr.
Istotnie, ci z załogi Najświętszej Trójcy, którzy mogli stawiać nam opór, skwapliwie porzucali broń, radzi sposobności, że mogą zaniechać walki; ale wilczaszki z załogi Jakóba nie byli zwyczajni do dawania pardonu, przeto zanim Piotr i ja zdążyliśmy wytrącić kordelasy z rąk, oni już zgładzili trzech Bogu ducha winnych ludzi.
Świstawka Murraya ozwała się po raz drugi. Nastała nagła cisza, przerywana stukiem zderzających się raz wraz ze sobą okrętów, dudnieniem nieobutych stóp, (jako, że coraz to więcej korsarzy wdzierało się na pokład okrętu hiszpańskiego), stłumionemi okrzykami ranionych i nosowym półśpiewem księdza, wyciągającego łacińskie pacierze.
Skorzystałem z dogodnej chwili, by rozejrzeć się wokoło. Staliśmy za blisko podnóża rufy, by dojrzeć, co działo się za barjerą, tuż ponad naszemi głowami; za to pokład główny, zarówno w częście przedniej, jak i tylnej, przedstawiał pożałowania godne widowisko: cały był zawalony odłamkami desek i sprzętów oraz mnóstwem ludzi

193