niedola nas biednych kupców (wyłączam zawsze osobę waszej ekscelencji) możeby się dali nakłonić do wysłania przeciwko nim floty zbrojnych fregat.
Kapitan Farraday zatrzymał się, by nabrać tchu; gubernator Clinton podchwycił tę sposobność, by zagadnąć go z uśmiechem:
— Kapitanem Rip-Rap nazwali swego prześladowcę? Cóż to za nazwisko?
Kupiec wzruszył ramionami.
— Nikt nie wie, panie łaskawy. Jest to w każdym razie jedyne nazwisko, jakie nosi. Słyszałem, że lat temu... będzie ze dwadzieścia lub więcej ... zatrzymał statek pocztowy wracający do domu, a gdy wywołał kapitana na pokład, pierwszem pytaniem, jakie mu zadał, było: „czy ów wśród swych towarów nie ma rip-rap? — bo zdaje się, że ma szczególne zamiłowanie do tego gatunki tabaki[1]. Teraz zaś, jak mi opowiadano, właśnie jego podwładni dają mu to przezwisko, bo nawet oni nie wiedzą napewno, jakie imię nadano mu przy urodzeniu. Mówiono, że jest to szlachcic, prześladowany za swe przekonania polityczne, ale to może być zarówno prawdą, jak i łgarstwem. Ja wiem tylko tyle, że zapędził mnie już niemal w kozi róg, jednakowoż Anna popędziła, co sił w piętach, i opuściwszy topżagle, dziś o świcie zwiała mu z przed nosa. Kiedym zaś zawinął do przystani, dowiedziałem się, że nie było w mej ani jednego królewskiego okrętu, by mógł ruszyć w pościg.
— Tak — skinął głową gubernator; — fregata Tetys odjechała przed tygodniem z ważnemi listami do kraju. Jednakże wyprawię gońca do Bostonu, gdzie kwateruje komandor Burrage i nakażę mu, by nie tracąc czasu ruszył na morze. Pochwalam twoje uczucia, kapitanie Farradayu, boć niemasz wątpliwości, że znosić się tego nie godzi, by takim hultajom, jak Rip-Rap i Flint, pozwalano tak bezczelnie drwić z rządów jego królewskiej mości. Nie powątpiewaj, że nasz zacny komandor da im za to tęgą nauczkę.
- ↑ U nas taką tabakę nazywano rapą (Przyp. tłum.).