Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

kiego, czego nawet nazwać nie potrafię, dość że wzbudził we mnie podejrzenie. Podciągnąłem więc banderę — on jednak nie wywieszał swojej. Wypaliłem z działa — on na to zaczął pędzić na mnie, ja zaś czmychnąłem, rozwinąwszy wszystkie żagle... tak, aż drewna trzeszczały. Poznałem bowiem, że on nie ma dobrych zamiarów i nabrałem pewności, że był to Rip-Rap. Jak wspomniałem poprzednio, gonił-ci on mnie raz w r. 43-im, a Jenkinsa pojmał wraz z załogą Cyntji z Southamptonu, gdy jadąc z Jamajki zaskoczeni byli śnieżycą; Flint chciał wtedy utopić ich całą drużynę, ale Rip-Rap, chłodny jak zawsze, wyraził się, że nie powinno się zabijać bez potrzeby, więc wsadził ich do łodzi i wypuścił na wolność. Zresztą „na rejestrze“, oprócz Rip-Rapa, nie pozostał już nikt, ktoby żeglował na wielkim okręcie, wyglądającym na królewską fregatę; Koń morski, należący do Flinta, jest wielkim okrętem i ciężko uzbrojonym, ale nie ma żagli tak szerokich, jak Royal James. Jenknis powiada, że on jest Francuzem i trzeba przyznać, że okręt jest tak piękny, jak to budować umieją Francuzi.
Mój ojciec czynił daremne wysiłki, by przerwać ten potop gadulstwa, ale nareszcie udało mu się wtrącić:
— Sądziłem, że kapitan Rip-Rap znikł z Indyj Zachodnich w czasie ubiegłej wojny.
Kapitan Farraday wzruszył ramionami.
— Podobno. Wszędy na owych morzach było za wiele krążowników[1] obu stron walczących, by mogło mu się to podobać. Ale teraz on wie, że mamy znów pieskie czasy pokoju — a gdy narody zawrą pokój, żniwo zbierają piraci. Możecie mi wierzyć, panie Ormerod.
— Nie ma czemu przeczyć, — zgodził się ojciec. — Dziękuję ci kapitanie. Bądź łaskaw odwiedzić mnie wolnym czasem a jeżeli mogę ci być w czemś użyteczny, to jestem do usług!
Kapitan Farraday powlókł się chwiejnym krokiem w stronę gospody, a za nim, na pięty mu następując, ruszyła cała hałastra gapiów ulicznych; uśmiechałem się w duchu, myśląc o mocnym napitku, jakim go częstować

  1. Statek wojskowy.
11