Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/242

Ta strona została skorygowana.

się ponad mgłą. Gdyśmy posunęli się naprzód o jedną lub dwie mile morskie, wyłoniła się cała wyspa, pokryta grzebieniem wzgórz, a słup dymu, dobywającego się z Lunety, świadczył, że czatownik Flinta już nas dostrzegł.
Wiatr wzmógł się był już w ciągu nocy, ale o świcie jął dąć potężnie, przeto dopiero koło południa zdołaliśmy nakoniec dobić do zatoki kapitana Kidda. Na pokładzie Konia morskiego panował wielki harmider, a łodzie jeździły tam i z powrotem od okrętu do wybrzeża. Gdyśmy zapuścili kotwicę, od okrętu odbiła długa łódź, na której, jak płomień, migotał czerwony surdut Flinta.
— Na miłość Boską! — krzyknęła Moira O‘Donnell, jej błękitne oczki rozszerzyły się z przerażenia. — Tego człowieka nie potrzeba wskazywać, bym poznała w nim korsarza... w nim, albo w tych strasznych drabach, co wiosłują. Zaiste, przyjrzyjcie się tylko ich skórze, zaczerwienionej od słońca, jak u Indjan... zaistne!... i to oni nie noszą przyodziewku, w jaki ubrałby się nawet najsprośniejszy pohaniec!
Klasnęła w dłonie.
— Ale podobają mi się chustki na ich głowach! Patrzcie! Czerwone, zielone, żółte i niebieskie. A jakież to rysunki mają na skórze! Jej ojciec czem innem był przejęty. Spoglądał posępnie na kupę skrzyń, beczułek i pak ze skarbami, które Murray kazał rankiem wynieść na pokład; następnie wlepił wzrok w jaskrawo odzianą postać Flinta.
— Więc to takim łotrom, jak tamci, powierzysz życie nas wszystkich, Andrzeju Murrayu! — zawarczał. — Niekiedy zdaje mi się, że masz, człeku, źle w głowie. Bo widok tego złota i srebra zdołałby nawet ludzi lepszych, niż oni, skusić do rozlewu krwi.
Dziadek zażył tabaki.
— Aścina djagnoza jest trafna, chevalier — odpowiedział. — Oni bez wahania dopuściliby się morderstwa, gdyby szło tylko o zdobycie pięknego noża lub przedziurawionego szeląga. Jeżeli odsłaniam przed nimi w całej okazałości skarb, który przywozimy, czynię to w tym celu, by wzbudzić wśród nich odrazu zaufanie do mej osoby oraz

230