czyś ich nie miał, widzisz, że powróciłem ze skarbem, tak jakem ci był przyrzekł.
— Bodaj..., już to dość dawno, jak waszmość wyruszyłeś! — utyskiwał Flint. — Zmitrężyłeś cały miesiąc ponad to, coś obiecywał.
— Miałem po temu ważne powody — odparł dziadek. W czasie drogi powrotnej aż dwukrotnie mnie ścigano.
Flint dał się przekonać — jednocześnie oczy jego, jakgdyby przyciągnięte magnesem o nieprzemożonej sile, jęły znów błądzić po stosie skarbów, ułożonych na pokładzie.
— Waszmość musiałeś mieć niebywałe powodzenie — przyznał niechętnie. — Dyć tu jest złoto indyjskie!
Spojrzał w górę i w sam raz spotkał się z przerażonym wzrokiem Moiry O‘Donnell. Na wargach zaigrało mu szyderstwo.
— Ale jak widzę, wieziecie tu pasażerów — podjął rozmowę. — Złoto i kobiety! Piękna to kombinacja, Murrayu, ale w naszych ustawach istnieje jedno prawidło, za którego wprowadzeniem sam najwięcej gardłowałeś. Paragraf czwarty — hę? Utkwił mi on w łepecie, gdyż raz stosowałeś go do mnie: „Ażeby zaś było mniej sposobności do bójek i niesnasek w naszej drużynie, postanawiamy dalej, że należy zabronić szulerki w każdym wypadku, gdy kapitan uzna ją za narażającą na szwank naszą zgodę; podobnież, że w żadnym czasie i w żadnych okolicznościach nie wolno brać i trzymać kobiet gwoli rozpusty na naszych okrętach, ani na żadnym okręcie, któryby przewoził naszą załogę“. I cóż waszmość na to powiesz? Gdzież się teraz podział paragraf czwarty?
— Pragnę, aby go przestrzegano zarówno na pokładzie Konia morskiego, jak i na pokładzie Króla Jakóba — odciął się Murray. — Co się zaś tyczy szulerki, to zdaje mi się, że waćpan dajesz swym podwładnym zupełną swobodę.
— Chcę być panem na swoim statku — odrzekł Flint kwaśno. — Jednakże waszmość nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Dziadek zażył tabaki.
Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/247
Ta strona została skorygowana.
235