Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/293

Ta strona została skorygowana.

— Potrafił, ja — odrzekł Holender niewzruszony. — Busza przeszła po dwóch gocinach... a okręt mosze być oddalony o ciesięć mil, neen?
Zeszliśmy w milczeniu z Lunety. Zmierzch zastał nas w lesie u jej stóp; drogę powrotną musieliśmy odbywać z największą ostrożnością, tak iż zabrzmiało już osiem uderzeń dzwonka (z taką ścisłością przestrzegano przywróconej karności na lądzie), gdy wyszliśmy z drzew na brzeg Zatoki północnej i jęliśmy przywoływać łódkę.
Na pomoście przywitał nas dziadek, wyświeżony jak zawsze; ubrany był w śliwkowego koloru satynową kurtę i błękitne spodnie pluszowe, w białe pończochy i czarne trzewiki ze srebrnemi sprzączkami; włosy miał pięknie przewiązane czarną wstążką jedwabną.
— No, no — odezwał się — długoście marudzili. Nie jesteś chyba zbyt zmęczona, lubciu? — zwrócił się do Moiry. — Nie zasiadałem do wieczerzy, spodziewając się, że wnet nadejdziecie. Możecie się przekonać, — i zatoczył ręką wokoło, — że nie próżnowaliśmy na pokładzie Jakóba. Zaczynamy wyglądać jak przystało na okręt, hę? Czy nie widzieliście przypadkiem nowego bezanmasztu?
— Lepiej idźcie do kajuty — rzekł Piotr zwięźle.
— Za pozwoleniem? — zapytał Murray.
— Mamy coś powiedzieć waszmości — wyjaśniłem. — Jest to rzecz nie cierpiąca zwłoki.
Przewiercił mnie oczyma i zdaje mi się, że odrazu odgadł, jaką niesiemy nowinę. Brząknął w tabakierkę, otworzył ją i zażył tabaki.
— Tak? — mruknął. — Stąd to wiatr dmucha!
Poczem z wdziękiem i dostojnością, w jakiej celował, podał ramię Moirze i wprowadził ją do kajuty głównej.
— Przynieś-no nam tylko potrawy na stół, Gunnie — rozkazał kuchcie, gdyśmy usiedli. — Usłużymy sobie sami.
I zwrócił się do Moiry.
— Zalecam tę rybę. Jest świeżo ułowiona, a Scypjo — (było to imię murzynka pozostałego przy życiu) — jest mistrzem w przyrządzaniu takich potraw; jak państwo widzą, przyprawił ją zieleniną, którą znalazł w lesie.
— Mało mamy czasu, by jeść, a cóż dopiero podziwiać jadło waszmości — przerwałem opryskliwie. — O za-

281