Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

przeto w pewnej mierze muszę podzielać hańbę, wynikającą z aścinych postępków.
On pokiwał smutno głową.
— Słowa! słowa! Jakichże to pochopnych, nierozważnych słów używa nieraz młokos, ulegając ślepym przesądom! Piotrze, odwołuję się do ciebie: czy mój wnuk nie powinien mi być wdzięczny za to, iż nadarzyłem mu sposobność adorowania naszej młodej Irlandki?
Piotr wychylił szklankę wódki.
— Lepiej nie mów już nic więcej, Murrayu — burknął. — Neen. Aść czasem pono mówisz za duszo.
W drzwiach korytarza ukazała się potworna gęba Coupeau.
Oui, m‘sieu? — zaszwargotał.
— Aha, Coupeau! — odrzekł Murray. — Jakiś okręt przybliża się do wyspy; może to Flint, może kto inny. Nas to nic nie obchodzi. Musimy obwarować się na lądzie. Skarb i dostateczny zapas żywności na dwa tygodnie pobytu trzeba będzie przenieść do twierdzy za palisadą, na północ od zatoki Kapitana Kidda. Ludzie będą musieli pracować dziś noc całą, gdy zajdzie potrzeba. Zrozumiałeś?
Oui, m‘sieu — odrzekł puszkarz.
— To dobrze. Pogoń ich odrazu do roboty.
Oui, m‘sieu.
Coupeau niezgrabnym krokiem potoczył się przez korytarz; w chwilę później jego schrypły głos jął wykrzykiwać rozkazy, zakłócając ciszę okrętu.
— Dzielny chłop, ten Coupeau — napomknął dziadek. Nigdy nie żałowałem tego, iżem go ocalił. Ale może byłoby rzeczą dobrą, gdybyśmy poszli na pokład i poparli go swą powagą.
Atoli załoga w mniejszym stopniu, niżeśmy przypuszczali, była skłonna sprzeciwiać się tej nowej pracy. Nietrudno było znaleść przyczynę. Przenoszenie skarbów do warowni nad przystanią dawało im sposobność bliższego zetknięcia się z tem ich mieniem; tak bliskiej styczności jeszcze z niem nie mieli — oczarowywała ich ona, podniecała, oszołamiała. Wprawdzie już raz przenosili całą ładugę z Najświętszej Trójcy, później połowę porzucili

284