Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/346

Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ XXII.
Darby Mc Graw, przynieś rumu

Murray miał rację, przepowiadając, że obrabowanie Najświętszej Trójcy pociągnie za sobą wysłanie fregat z Santo Domingo, St. Pierre, Hawany i Kingstonu; przygody Konia morskiego potwierdziły w zupełności jego słowa. Po sześciu dniach żeglugi w kierunku południowym dostrzegliśmy topżagle jakiegoś sporego okrętu cudzoziemskiego, w którym czatownicy rozpoznali okręt floty angielskiej.
Flint ocknąwszy się z nietrzeźwości, jakiej ustawicznie oddawał się w głównej kajucie, potwierdził ich spostrzeżenia i kazał zmienić kierunek jazdy. Koń morski jął zdążać na zachód, a tamten statek puścił się za nim w tropy. Gnał tak za nami przez dzień i noc, a nazajutrz dojrzeliśmy przez szkła lunety złowrogi rząd strzelnic, jaki się widuje na sześćdziesięciodziałowym okręcie wojennym. Atoli, jak wszystkie tego typu statki angielskie, i on też poruszał się ociężale na wodzie, Flint zaś, bądź co bądź, był sprawnym żeglarzem, tak iż udawało mu się stale być oddalonym więcej niż na doniosłość strzału armatniego; w ciągu następnej nocy zręcznie odmienił kurs i wymknął się prześladowcy. Wszakoż nie ważył się płynąć odrazu z powrotem, tak iż płynęliśmy na północny wschód, śladem flotyll hiszpańskich, mijając w ciągu trzech dni cztery okręty płynące na zachód. Czwartego dnia Flint uznał, że jest już bezpieczny od pościgu, przeto zawrócił Konia morskiego na właściwą drogę, sam zaś począł w dalszym ciągu raczyć się rumem w kajucie, wypijając, jak dzień długi, butelkę za butelką, klnąc, śpiewając i wykrzykując krwawe opowieści lub śpiewki ku

334