Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/355

Ta strona została skorygowana.

— Biadaż jego duszy! — zawołała Moira. — Za tyle niegodziwości będzie musiał odpowiadać! Sądzę, że bardzo mu jest potrzebna modlitwa, więc jeżeli sprowadzisz mnie na dół, panie Bob...
— Racz na chwilę się zatrzymać, mościa panno — przerwał Silver. — Czy waszmość, panie Ormerod, widziałeś mapę?
— Nie — odpowiedziałem węzłowato. — Nie chcę mieszać się do waszych sporów na pokładzie tego djabelskiego statku.
— Powoli, powoli! — upomniał mnie Silver. — Szorstkie słowa nic ci nie pomogą, mospanie. Ja oto radbym być waszym przyjacielem, a sam aść wiesz najlepiej, czy wam potrzeba przyjaciela. Zastanówcie się sami. Flint już prawie że kopnął. Kto po nim nastąpi... ja czy Bill Bones? Za kim z nas dwóch oddalibyście swe głosy? Bill jest to gbur i narwaniec ...i robi oko do tej dziewczy, ny, Długi Jan chce tylko skarbu i swobodnej drogi do domu. Nie należę-ci ja do opilców i zawalidrogów karczemnych, mości panowie. Przeszedłem-ci ja hadukacyją i zamierzam przetrzeć się więcej między ludźmi. Dajcie mi półtora miljona funtów do podziału, a puszczę w trąbę stary nasz okręt i będę jeździł karetą do parlimentu... a ino!
— A coż to nas obchodzi? — zapytałem.
On mrugnął oczyma.
— Co to was obchodzi, pan pyta? Jak to? Właśnie w tem rzecz! Jestem waszym przyjacielem. Wy poprzecie mnie, a ja was wesprę. Będzie wybór kapitana, a o ile znam naszą załogę, kto będzie miał mapę, ten wypłynie na wierzch. Dostańcie mi mapę, a ja was wysadzę na ląd.
Nagle ozwał się okrzyk Flinta, brzmiący obłąkaniem i trwogą:
— Billu! Gdzie Bill Bones! Stań koło mnie, Billu! Ja nie mogę patrzeć im w oczy!...
Odpowiedział mu na to gardłowy pomruk Bonesa. Silver przechylił głowę w jednę stronę i przytknąwszy dłoń do ucha, bacznie nadsłuchiwał. Ale słów niepodobna było rozróżnić.
— Nie, nie, jeszcze nie, Billu! — jęczał — Flint. — Nie chcę jeszcze umierać. Gdzie Darby? Hej, chodźno

343