— Racja! — dobył się krzyk z kilkunastu gardzieli. — Kapitan winien potykać się z każdym, kto go wyzwie.
— Zaleję ja jeszcze sadła za skórę paru innym, gdy uporam się z tym draniem — zgrzytnął Bones.
Jąłem cofać się przed nim w półkręgu, licząc się z przestrzenią, oświeconą blaskiem bujającej się latarni, oraz ze smolnemi deskami, wyczuwanemi pod stopą.
— Stój, ty... — huknął ów. — Nie pozwólcie mu wydostać się z waszego kręgu, kamraci... i baczcie, by ten gruby Holender nie skoczył mi na kark. To człek niedobry.
Silver w te pędy przywołał paru ludzi, by odgrodzili Piotra; ten, napatrzywszy się mej biegłości w używaniu noża skalpowniczego jeszcze od lat pacholęcych, nie trapił się bynajmniej myślą, czy dam radę napółpijanemu żeglarzowi, którego cała umiejętność walki na noże polegała na tem, by nagle pochwycić za przegub przeciwnika w tejże chwili, gdy ów chwytał jego w taki sam sposób, potem zaś dźgać i rąbać dopóty, póki jeden z nich dwóch nie straci władzy w rękach.
— Nie frasuj się, Billu — doradzał kuternoga tonem łagodzącym. — Nie pozwolimy Holendrowi ani nikomu innemu, by wyrządził ci jakąkolwiek krzywdę. Ino teraz se skocz i charatnij Koźlą Skórkę... jeżeli potrafisz.
— Jeżeli potrafię...! — syknął Bones. — Przypatrzno mi się!
To rzekłszy, przypadł do ziemi i nagle skoczył w górę, ale dość niezdarnie — nie tak, jakby to uczynił wojownik z plemienia Irokezów, który podrywa się jak strzała, całem ciałem dążąc za nożem gotowym do ciosu. Usunąłem się w bok i ciąłem go na odlew z góry, zamierzając wbić nóż w kark Bonesa. Atoli czy to oślepiło mnie światło latami, czy też co innego — dość, że ostrze mego noża rozpłatało mu tylko policzek od oka do wargi górnej, pozostawiając głęboką i szeroką ranę.
Kapitan ryknął na całe gardło, ja sam też byłem mocno zdumiony, gdyż myślałem, iż teraz z nim skończę. Przez parę mgnień nikt wokoło nas się nie poruszył, gdyż nie przypuszczano, by można było tak rychło obaczyć rozstrzygnięcie walki. Moira opowiadała mi później, że pociesznie było widzieć rozdziawioną gębę Silvera.
Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/369
Ta strona została skorygowana.
357