Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/375

Ta strona została skorygowana.

przybyszów, stojących na rzece. Nie zatrzymaliśmy się ani na jedno tchnienie, dopóki nie dotarliśmy do skraju lasu.
Piotr znalazł się teraz w swoim żywiole. Zarówno w dzień, jak i w nocy, potrafił znaleźć drogę w obcej kniei, z taką łatwością, z jaką żeglarz potrafi żeglować po bezdrożnych rozłogach morskich, przeto zaczął nas prowadzić na północ, mniejwięcej w kierunku ustronnych osad, położonych między Savannah i Karoliną. W jaką godzinę po wschodzie słońca wyszliśmy na wioskę wśród wyrębu, której mieszkańcy przyglądali się nam z niedowierzaniem, dopóki Darby nie wydobył złotego dublona — z zapasiku, jaki sobie był uciułał w czasie swego królowania w roli flintowego ulubieńca.
Ludzie ci nigdy przedtem nie widzieli złota, więc za dublon i uncję sprzedali nam muszkiet, stary lecz zdatny do użytku wraz z workiem kul, rożkiem prochu, oraz ubranie ze skóry jeleniej dla nas wszystkich z wyjątkiem Benjamina Gunna, który wyniośle odrzucił dar, który uważał jedynie za odmienny rodzaj „liberji“. Sprzedali nam też nieco soli i mąki i wskazali nam drogę do Charleston w Karolinie.
Odtąd o naszej podróży mogę tylko tyle powiedzieć, że była to Odyszeja, do jakiej zdawna byli nawykli mieszkańcy naszego pogranicza. Dla Piotra i dla mnie wszelkie niebezpieczeństwa kniej i rzek, strachy przed czerwonoskórymi i dzikiemi zwierzętami były niczem w porównaniu z okropnościami morza, a Moira i Darby nauczeni zostali doświadczeniem smutnem — tak iż gdy nakoniec, pokłuci od cierni i nogi mając obolałe, weszliśmy w spokojne ulice Charlestonu i zastaliśmy tamże wiele statków pocztowych mających wyruszyć ku północy, wszyscy czworo jak jeden mąż oświadczyliśmy, że i dalej iść będziemy drogą lądową.
Neen — rzekł Piotr. — Ja już nigdi nie udam się na mosze, Bob.
— A któżby był tak głupi, by tłuc się po słonych bałwanach morskich, moknąć i ciorać się, gdy możemy zaznać przygód w kniei, polować na jelenie, na niedźwiedzie i lamparty, a nawet może i na Indjan, jeżeli szczęście dopisze? — zrzędził Darby.

363