doszli! Najpierw opuściliśmy bezpieczne siedlisko i pole sutego obłowu koło Madagaskaru. Następnie wytarabaniliśmy się z równie bezpiecznego legowiska na oceanie. A jego jaśniepaństwo, nie dowierzając własnym ludziom, zwołuje naradę załogi Konia morskiego i wzywa ochotników, by z nim jechali do Nowego Jorku!
— Nie, nie — wtrącił Bones (mogłem go rozpoznać po głosie, który miał brzmienie dziwnie zawadjackie i szorstkie). — To Flint nakłonił go do zabrania z sobą załogi Konia morskiego, niedowierzając jego zamierzeniom. Słyszałem, co mówiono, Janie, bo Flint zawezwał mnie pod koniec do kajuty. „Jeżeli nie chcesz powiedzieć więcej, Murrayu, to nie powiesz“ — mówił Flint; „aż nadto dobrze znam cię w tym względzie. A co się tyczy twoich ... kombinacyj, to one mnie nie obchodzą, o ile z nich nie wpłyną pieniądze do mojej kieszeni. Ale powiem ci otwarcie, że w Nowym Jorku, mojem zdaniem, nie potrafisz nic zdziałać sam, ani też ludźmi, których sobie dobrałeś. Skądże to wiedzieć mogę, czy mnie nie zaprzedasz, by siebie ocalić?
Silver ściągnął płótno żaglowe z nad naszych głów i rzekł:
— Jeżeli Flint tak mówił, to były to chyba najlepsze słowa, jakie w życiu wypowiedział. Ja wiem tylko tyle, że Murray stanął na pokładzie przed nami wszystkimi i powiada, iż mu wiadomo, że niema większych śmiałków jak stare wiarusy z Konia morskiego, więc pyta, czy mógłby liczyć na kilkunastu ochotników? — „Do czego mamy stawać na ochotnika, jeżeli wolno zapytać, kapitanie?“ — pytam go. — „Piękne zapytanie zasługuje na piękną odpowiedź, Janie“ — on na to. — „Przeto powiem wam wszystkim, chłopcy, że zamierzam wyprawę, która każdego z was uczyni szczęśliwym i postawi nas w takim położeniu, iż ci, którzy pragną powrócić na ląd i w spokoju zażywać swych dostatków, mogą spodziewać się ułaskawienia“. — „Ach, tak, panie łaskawy — mówię mu na to; — „ale jakaż to będzie wyprawa i po co wybieramy się do Nowego Jorku, gdzie są żołnierze a zapewno i okręty królewskie?“ — „Żołnierze nic ci nie zrobią, Janie — on mi odpowiada — a jeśli są tam okręty królewskie, to spróbujemy raz jeszcze.
Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/70
Ta strona została skorygowana.
58