Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

kochany — oznajmił z radosną dumą. — Myślę, że Nap niedługo już wytrzyma! Saksończycy go wyrzucili, pod Lipskiem doznał niepowodzenia, co się zowie! C’est parfait, drogi chłopcze. Wellington tymczasem przebył Pireneje, a pułki Graham’a dotrą w krótkim czasie do Bayonne’y.
Wyrzuciłem z uniesieniem kapelusz w powietrze.
— Więc wojna nareszcie się skończy?! — zawołałem głośno.
— Wielki czas na to — odparł major z niezwykłą powagą. — Morza krwi wytoczono. I myślę, że może niewarto wspominać ci o tem, co tłukło mi się po głowie ostatnimi czasy?
— Co takiego? — podchwyciłem niespokojnie.
— Przychodziło mi na myśl, że nic tu właściwie nie robisz — zaczął zwolna — ponieważ zaś moje kolano nabiera potrosze dawnej sprężystości, zapragnąłem wstąpić znowu w służbę czynną. I zapytywałem się w duchu, czy nie pociągnęłaby cię perspektywa obozowego życia pod rozkazami starego majora?
Krew nabiegła mi do piersi gorącym strumieniem.
— Och! Jakżebym chciał tego! — wyrwało mi się z głębi duszy.
— Liczę, że upłynie jeszcze około sześciu miesięcy, zanim będę dostatecznie zdrów na pomyślne odbycie oględzin komisyi lekarskiej, z drugiej znów strony prawdopodobnem jest, że Boney