ozdobić salonem i cały dom odnowić jeszcze na dzień ślubu, śliczna twarz Edie zasępiała się odrazu, spuszczała oczy i marszczyła czoło, — co tak wyglądało zupełnie, jakby brakło jej cierpliwości na słuchanie nawet o tej, zbliżającej się przecież, przyszłości.
Ale skoro pozwalałem jej snuć własne myśli, zwierzenia jej płynęły głęboko wyżlobionym szlakiem, tylko były inne zupełnie, niż moje... Więc usiłowała odgadnąć, czem mogę zostać kiedyś, to znów stawała się podobną do dawnej dziewczynki i marzyła o jakimś, przypadkowo znalezionym dokumencie, któryby odkrywał istotne prawa moje do całej okolicznej ziemi i kreował ostatnim potomkiem wygasłego, szlacheckiego rodu, albo widziała mię — bez wstępowania jednak do służby wojskowej, gdyż o tem naprawdę nie chciała nawet słyszeć — nadzwyczajnym, świetnym wojownikiem, którego imię byłoby na ustach wszystkich,— i wtedy bywała wesoła, niby dzień majowy, a w czarnych, jak węgiel, oczach, paliły się cieplejsze błyski.
Starałem się ją zadowolnić i z całą powagą przyjmowałem udział w wysnuwaniu coraz nieprawdopodobniejszych bredni, zawsze jednak wkońcu wymknęło mi się jakieś nieszczęśliwe słówko, które stwierdzało niezbicie, że jestem poprostu tylko Jack’iem Calder’em z West Inch’u, — a wówczas grymas osiadał na jej ustach, i czułem jasno, że, pomimo wszystko, jestem dla niej — prawie niczem.
Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.