wone wgłębienia, jedno pod obojczykiem, drugie mniej więcej pośrodku prawej strony ciała.
A skórę miał tak delikatną i białą, jak u dziecka, co tem dziwniej odbijało przy ciemnej, ogorzałej szyi i tem zdawało się bielsze przy krwawych, pomarszczonych bliznach.
Stojąc, mogłem doskonale zauważyć, że na plecach ciemniała również taka szrama, kierunkiem odpowiadająca jednej z tych, które znaczyły piersi.
Byłem niedoświadczony, młody, a jednak nietrudno mi przyszło odgadnąć, co za świadectwo dawały te ślady.
Oto podwakroć musiał otrzymać postrzał, jedna z kul przeszyła mu ciało na wylot, druga uwięzła w środku.
Ale nieznajomy odrazu się domyślił przyczyny naszego zdumienia, bo podniósł się raptownie i — chwiejąc się trochę — zapinał koszulę jakby gniewnie, i obejmując mnie i Jim'a podejrzliwym wzrokiem.
— Co się stało? — rzucił nam szorstkie pytanie. — Czy straciłem przytomność? W takim razie nie zważajcie na to, com mógł mówić! Czy wołałem?
— Krzyknął pan w tej chwili, w której pan upadał — objaśniłem bez wahania.
— Com powiedział? — pytał dalej, jakby niespokojnie.
Powtórzyłem owe dziwne słowa, zdawało się, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia.
Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.