co jednak zasadniczo różniło się od wszystkiego, com widywał dotąd.
Jim Horscroft był silnym i pięknym mężczyzną, major Elliott zasłużonym, dzielnym niegdyś, żołnierzem, a przecież obu brakło tego nieuchwytnego czegoś, co posiadał nieznajomy, — żywego, dziwnie przenikającego spojrzenia, dumnego blasku w oczach, wreszcie owej szlachetnej, nie dającej się nawet opisać, dystynkcyi.
Przytem, — uratowaliśmy mu życie — leżał nam u nóg, siny, oddający prawie swe ostatnie tchnienie, — więc jakoś trudno było nie zmięknąć wobec człowieka, któremu się oddało tego rodzaju przysługę.
— Jeśli pan zechce pójść ze mną — odezwałem się z lekkiem wahaniem — jestem prawie pewien, że mógłbym znaleźć panu jakie takie pomieszczenie na dni kilka. Potem pan się rozpatrzy i postanowi już coś stanowczego?
Nie odrzekł mi nic, tylko zdjął kapelusz i skłonił się z niewypowiedzianą gracyą.Tymczasem Jim Horscroft schwycił mię za rękaw i nieznacznie pociągnął na stronę.
— Oszalałeś, Jock’u! — jął perswadować niezadowolonym szeptem. — Ten jegomość niezawodnie musi być awanturnikiem. Po co się będziesz mieszał w cudze sprawy? Co ci do głowy strzeliło?!
Z natury jednak byłem najbardziej może upartym człowiekiem pod słońcem, przytem, —
Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.