kroku, że każą się jej wyrzec dumnej przyszłości, mitry, czy korony, że zostanie żoną skromnego wiejskiego lekarza. Wszystko jednak zważywszy, nie miała innego wyboru, bądź co bądź, Jim lepszą ode mnie był partyą, skłaniała się zatem do Jim’a...
Wprawdzie Opatrzność zesłała jej także de Lapp’a, ten jednak pochodził z klasy o tyle wyższej nad nasz mizerny stan chłopski, — sądząc choćby z zachowania się pana majora, — iż nie ośmieliłaby się z pewnością zwrócić w jego stronę oczu.
W owych czasach trudno mi było określić, czy i o ile zajmował Edie ten szczególny człowiek.
Bo Skoro Jim bawił u nas, poświęcała mu naprawdę wszystkie prawie chwile, nie zwracając na tamtego najmniejszej uwagi.
Kiedy go zaś nie było, i potem, gdy wyjechał, spotykali się z de Lapp’em dosyć często i z przejęciem przysłuchiwała się wytwornej jego mowie.
A jednak kilkakrotnie odzywała się o nim tak, jakby się jej nie podobał, tymczasem, skoro zdarzyło się, że nie zszedł, na wieczerzę, — posępniała i traciła zwykły swój, pogodny humor.
Żadne z nas nie lubiło tak z nim namiętnie rozmawiać, żadne nie potrafiłoby zadawać tak kunsztownych pytań.
Kazała sobie opisywać strój królowych, ich ruchy, uczesanie, wygląd, dywany, po których stąpały, pragnęła wiedzieć, czy noszą szpilki we
Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.