Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

wała serdecznie za dar i przyrzekła wyuczyć się wkrótce celnego strzelania.
W kilka dni Jan Brisson sprzedał niepotrzebne meble i lepszą, odzież, kupił wóz, konie i różne sprzęty gospodarskie, nabył doskonały dalekonośny karabin i z wiarą w lepszą przyszłość wyruszył ze smutnego Orleanu, dążąc na zachód, gdzie miał się spotkać z nowymi towarzyszami a przyszłymi osadnikami Texasu.




II.
W DRODZE.

Wyprawa cała składała się z pięćdziesięciu wozów i czterdziestu koni wierzchowych. Przekroczywszy Missisipi, karawana wjechała na rozległe prerje amerykańskie, stepy pokryte bujną roślinnością, obfitujące w mnóstwo ptactwa i zwierzyny. Kierując się słońcem i gwiazdami, wychodźcy dążyli ku północo — zachodowi, do krainy bogatej w lasy i pastwiska, ale mało zaludnionej, do stanu Texas.
Mężczyźni urządzali często polowania, tak że wychodźcom nigdy nie zabrakło świeżego mięsa i zabawy.
Wieczorem przy rozłożonych ogniskach gotowano wieczerzę, śpiewano pieśni narodowe i, dzieląc się na pojedyńcze gromadki, gwarzono o przyszłości; osadnicy grupowali się dowolnie po dwóch, trzech razem, tylko pastwiska dla koni były wspólne i każdy z wy-

8