Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wrócisz z próżnemi rękami, Adrjanie, i wszyscy będziemy dzisiaj głodni.
Podrażniony tem — Adrjan pośpieszał dalej w step, zostawiając daleko za sobą obóz wychodźców.
— Adrjanie, słońce już zachodzi, czas nam wracać — upominała Lola.
— Jeszcze tylko tam za temi krzewami i już wrócimy — prosił Adrjan.
Szli cicho, skradając się, nagle Adrjan przystanął i szepnął do Loli:
— Patrz, tam rusza się trawa, może to koza lub sarna? Stój tu, a ja podejdę.
Zaledwie uszedł z dziesięć kroków, gdy z owej chwiejącej się trawy podniósł się Indjanin i, wywijając tomahawkiem, biegł szybko na Adrjana. Ten, widząc niebezpieczeństwo, strzelił. Indjanin padł ugodzony kulą, a Adrjan przerażony wracał pośpiesznie do pobladłej Loli.
Wtem z boku wypadł drugi Indjanin i, zanim Adrjan zdołał broń pochwycić, już czerwonoskóry wyrwał mu strzelbę i usiłował rzucić go na ziemię. Młodzieniec bronił się zawzięcie, lecz pochwycony znienacka za nogi padł. Wówczas Indjanin, uklęknąwszy mu na piersiach, sięgnął po skalpel czyli nóż krzywy, przeznaczony do skalpowania nieprzyjaciół i, dusząc kolanami bezbronnego, podniósł nóż w górę. W tej chwili, gdy życie Adrjana było w mocy Indjanina, z ręki Loli padł strzał. Indjanin zwalił się na bok i wkrótce leżał bezwładny.
Lola przybiegła do Adrjana, który zwolna się podnosił i, podając mu rękę, zapytała z wielką troskliwością:

10