Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem zdala bystre oczy Adrjana spostrzegły stado bizonów. Stado składało się i dziesięciu sztuk, a prowadził je wielki, grzywiasty samiec, który od czasu do czasu głucho porykiwał.
Natychmiast powzięto plan napadu. Adrjan miał im zajechać drogę z jednej strony, Henryk Lion z drugiej, z trzeciej stanął Brisson, a czwartą, jako zasłoniętą lasem, pozostawiono wolną, gdyż pyszne te zwierzęta, jedynie koniecznością zmuszone, kryją się w lasy, natomiast chętniej uciekają w otwarte pole.
Spłoszone bizony porwały się do biegu w kierunku Brissona, który przypuścił je dosyć blisko. Padły wreszcie dwa strzały i dwa bawoły przyklękły, znów się porwały, lecz legły w trawie. Reszta stada, przerażona niespodziewanym hukiem, przystanęła, dopiero na znak dany przez starego samca rzuciła się w kierunku Adrjana, podczas gdy ojciec jego gonił naprzełaj uciekające zwierzęta.
Adrjan, widząc zwierzęta biegnące ku niemu, wstrzymał konia, zmierzył i dał ognia.
Raniony bizon zaryczał groźnie, roziskrzonym wzrokiem szukał przeciwnika, a spostrzegłszy Adrjana, pędził wprost na niego. Jeszcze raz udało się Adrjanowi strzelić, lecz i tym razem strzał zranił, lecz nie zabił bizona.
Rozwścieczony zwierz dopadł go, a gdy koń, z przerażenia nieposłuszny Adrjanowi, skoczył w bok, Adrjan wypuścił nogi ze strzemion, zachwiał się i spadł na ziemię.
Bawół poszukał oczyma swego wroga, a dostrzegłszy leżącego, biegł, schyliwszy potężny łeb ku ziemi. Już Adrjan czuł dudnienie ziemi pod ciężkim bie-

15