Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojciec twój zabił dwa, a ja trzeciego.
— A Adrjan żadnego? — spytała Lola.
Brisson opowiedział szczegóły uratowania Adrjana.
— Na cały tydzień zwolnimy was od dostarczania mięsa i ryb, — rzekł Lion — wystarczą nam bizony.
— W takim razie muszę zabrać moje więcierze; są niedaleko, pójdę, a może ojciec zaczeka na mnie.
— Pójdziemy razem — odezwał się Lion.
Spętawszy konie, poszli nad rzeczkę. Lola prowadziła ich, opowiadając, że gdy nastawiła w małej zatoce więcierze i już wyskoczyła z łódki, zobaczyła jakąś ogromną rybę.
Szli brzegiem stromym i śliskim. Wtem z pod nóg Loli usunęła się wielka bryła ziemi i dziewczyna wpadła do wody. W tej samej; chwili wynurzyła się z głębi wstrętna paszcza aligatora, świecąca białemi, ostremi zębami, i posuwała się w kierunku Loli.
Z przerażenia obydwaj mężczyźni stanęli jak wryci. Loli groziła niechybna śmierć, gdyż wskutek przemoczenia sukien nie mogła dość szybko płynąć. Henryk Lion pochwycił wiszącą na ramieniu strzelbę i już miał strzelić, gdy usłyszał plusk wody i tuż obok Loli ujrzał w rzece Indjanina. Trzymał on w ręku twardą, nabijaną gwoździami maczugę, u pasa wisiał mu nóż myśliwski, a na głowie sterczały pióra orle, oznaka godności wodza plemienia.
W jednej chwili zbliżył się do aligatora i wraził głęboko swą maczugę w rozwartą paszczę, tak że aligator nie mógł jej zamknąć, lewą zaś ręką Indjanin objął Lolę i niósł do brzegu. Napróżno aligator chciał chwycić jego rękę; silna prawica wytrzymała parcie

17