Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

bo może nie jest zabity; lecz zdaje się, że nie żyje, gdyż nie rusza się.
Nie cucąc zemdlonej, obie wywlokły martwe ciało napastnika i dopiero potem zaczęły ratować chorą.
Noc przeszła spokojnie; wszystkie trzy kobiety nasłuchiwały każdego szelestu, każdego szczekania psa, któryby im oznajmił upragniony powrót Adrjana.
Lecz i noc minęła, i słońce zaszło, a Adrjan nie wracał. Obawa kobiet wzrastała. Nagle, wśród ciszy, Lola rzekła:
— Pozwól mi, mamo, pójść poszukać Adrjana... Może leży gdzieś ranny, może osaczyły go dzikie zwierzęta, pójdę, przekonam się.
Matka, widząc niepokój i obawę swej ukochanej córki, pozwoliła, a siostra Henryka Liona zobowiązała się tymczasem dopilnować chorej.
Nieprzyzwyczajona jednak do śledzenia na ziemi, nie dopatrzyła też nigdzie śladów przejścia, postanowiła wreszcie dać znak o swej obecności wystrzałem. Echa powtórzyły huk rozgłośnie, odpowiedziały mu krzyki spłoszonego ptactwa, ale po chwili umilkło wszystko, tylko bór wygrywał przeciągłym szumem drzew swą odwieczną piosenkę. Lola szła dalej w nadziei, że pomiędzy skałami leśnemi, znanemi jej z poprzednich wypraw, spotka Adrjana.
Nagle posłyszała szelest, obróciła się i tuż za sobą ujrzała Indjanina, uzbrojonego w strzelbę, tomahawk i maczugę. We włosach jego tkwiły pióra orle, oznaka wodza, i Lola poznała tego, który ją wyratował z rzeki. Pełna przerażenia, zawołała bezwiednie:
— Nie zabijaj mnie!
— Wąż Prerji nie zrobi nic złego Białej Lilji; ura-

20