Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy pale były już wkopane i umocowane, wyprowadzono najpierw Adrjana. Blady, w obdartem odzieniu, szedł śmiało, a nawet uśmiechał się, aby ochronić się od drwin i złośliwości wrogów. Przywiązano go do pala tak, że ruszyć się nie mógł i dopiero wówczas przyprowadzono drugiego więźnia, Jana Brissona.
— Witaj i żegnaj! — zawołał Brisson.
— Nie boję się śmierci — odpowiedział Adrjan — lecz przeraża mnie los biednej Loli.
— Widziałeś ją? — spytał ojciec.
— Widziałem. Żywa i zdrowa, ale czeka ją hańba — odparł z boleścią młodzieniec.
— Niech blade twarze milczą! — wrzasnęli Indjanie — jeżeli nie chcą mieć poucinanych języków.
Przywiązano do słupa Brissona i wkrótce nadszedł trzeci więzień, Henryk Lion.
— Synu mój! — zawołał ojciec i mimo więzów rzucił się ku Adrjanowi.
Pochwycili go Indjanie i zawlekli do słupa, stojącego pośrodku.
Henryk Lion, patrząc na syna, zapłakał. Dzicy, widząc łzy, a sądząc, że płyną z obawy śmierci, zaczęli śmiać się i wołać:
— Tchórz! Blade twarze mają zajęcze serca!
— Ojcze mój! — zawołał Adrjan. — Nie płacz nade mną, wszak umrzemy razem i zobaczymy się na tamtym świecie.
— O mój synu! mój synu! — załkał Henryk Lion.
— Umierajmy mężnie! — zawołał Brisson.
— Milczeć! milczeć teraz! — krzyknęli Indjanie, widząc zbliżającego się Węża Prerji.

28