Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/32

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja jedna tylko będę nieszczęśliwa, a was trzech uratuję — odpowiedziała Lola ze łzami w oczach.
— Wąż Prerji nie pozwala rozmawiać z więźniami! — krzyknął czerwonoskóry. — Co Biała Lilja postanowiła?
— Będę twoją żoną — odpowiedziało dziewczę pewnym głosem — tylko puść ich wolno.
— Wąż Prerji jest szlachetny i mężny, zrobi to dla Białej Lilji i puści wolno blade twarze.
Lola uśmiechnęła się radośnie przez łzy.
Wąż Prerji kazał rozciąć więzy, a gdy wykonywano jego rozkaz, wszczął się w tłumie Indjan szmer; narzekania rosły stopniowo, gdyż żal ogarnął dzikich, iż biali unikną śmierci. Wódz spochmurniał i krzyknął:
— Wąż Prerji, wódz mężnych wojowników, puszcza ich wolno. Kto się sprzeciwi, jest synem śmierci.
Szmer ustał. Wąż Prerji nie pozwolił Loli pożegnać się z więźniami, lecz wziąwszy ją za rękę, szedł do swego wigwamu.
Zaledwie trzej myśliwi wyszli z osady, gdy z lasu wysunął się oddział białych.
Byli to właśnie owi nowi osadnicy, którzy przybyli z Jeffersonu.
Dowiedziawszy się od Brissonowej, że w osadzie indyjskiej znajduje się jej córka, ruszyli cwałem.
Lecz i Indjanie spostrzegli przybywających i gotowali się do obrony.
Rozpoczęła się zacięta walka, w której biali, posiadając doskonałą i szybko strzelającą broń, wkrótce uzyskali przewagę.
Indjanie, widząc, że wielu z nich jest już zabitych

30