Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/5

Ta strona została uwierzytelniona.


I.
SPOTKANIE.

Nowy Orlean, miasto leżące przy ujściu Missisipi, a zamieszkałe przeważnie przez wychodźców francuskich, straciło od kilku tygodni swój, zwykły wygląd. Szerokie, piękne ulice tego ożywionego portu były zazwyczaj pełne ruchu, gwaru, rozbrzmiewały śmiechem, wesołą piosenką. Od jakiegoś jednak czasu miasto zwykle gwarne ucichło i posmutniało. Opustoszałemi ulicami przesuwały się często karawany z trumnami zmarłych, za pogrzebem, wlokła się gromadka ludzi, ubogo ubranych, widocznie znękanych niedostatkiem i chorobą, rzadcy przechodnie przemykali się pośpiesznie, jakby trwożliwie, pod ścianami domów, dużo fabryk i sklepów zamknięto, — w mieście zjawił się wróg srogi dla wychodźców, a niebezpieczny dla tuziemców — żółta febra.
Najbardziej srożyła się ta śmiertelna choroba w dzielnicach ubogich, a ludzie wystraszeni, nękani niedostatkiem, włóczyli się po mieście bezcelowo, aby zabić czas i widokiem ruchu miejskiego zagłuszyć strach przed epidemją.

3