Strona:Artur Gruszecki - Córka osadnika.pdf/7

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż dalej? Opowiadaj, to ciekawy wypadek — zachęcał go Lion.
— Po kilku dniach tego rodzaju manipulacji skład bawełny zgorzał doszczętnie. Właściciel wziął wysokie ubezpieczenie, a ja zostałem aresztowany na podstawie listu, denuncjującego mnie w policji, jako podpalacza składu bawełny. Przesiedziałem w więzieniu śledczem trzy miesiące. Naturalnie, uwolniono mnie, a zasądzono właściciela jako podpalacza, ale ja straciłem miejsce i drugiego znaleźć już nie mogłem; każdy bowiem lęka się człowieka podejrzanego, chociażby i niesprawiedliwie, o zbrodnię podpalenia.
— Biedny Janie! — zawołał Lion wzruszony. — Czemuż nie wyjechałeś w inne strony?
— Czemu? Mój Boże, chyba łatwo się domyślisz, że przez czas mego więzienia żona i córka żyły z grosza oszczędzonego. Następnie już we troje zjadaliśmy szczupłe zapasy dawnych, dobrych czasów. Przyszła wreszcie choroba żony, ta natrętna żółta febra, i to nieszczęście pochłonęło wszystkie pieniądze.
— No, ale żona żyje?
— Zbiedzona, osłabiona, ale żyje. Gospodarstwem zajmuje się córka, Lola, dzielna dziewczyna. Zostało nam jeszcze trochę mebli i lepszej odzieży, ale pewno i to pójdzie na sprzedaż, gdy nie dostanę pracy. A teraz, gdy skończyłem moje smutne dzieje, pociesz mnie opowieścią o twojem szczęściu.
Henryk Lion uśmiechnął się smutnie i rzekł:
— O szczęściu? Mogę ci opowiedzieć tylko o przejściach moich, które nic wspólnego ze szczęściem nie miały.

5