Ta strona została uwierzytelniona.
szkowski spoglądał raz po raz na pannę Zofię, która zarumieniona, z pałającemi oczyma, śledziła bieg rozmowy. Wydała mu się bardzo piękną, i szukał sposobu podobania się pannie.
— Po sprawiedliwości, panie Ziębowski — zaczął po namyśle — majątek jest dobry, a ludzie w nim najlepsi — i spojrzał na pannę Zofię — bodaj i najpiękniejsi, tak już dam trzy tysiące za włókę.
— Zgódź się pani — pochwycił pośrednik.
— Ani myślę, już i tak spuściłam.
— Sam mi pan mówił, że Popielówka ładna... a ceni pan tak nizko — wmieszała się panna Zofia.
— Toż prawda, że mówiłem, ale w innym sensie, panno Zo-