Ta strona została uwierzytelniona.
fio — i ogarnął ją całą płomiennem spojrzeniem.
— Dlaczegóż pan słucha innych? — mówiła drwiąco — idź pan za swojem przekonaniem.
— Chciałaby dusza do raju — westchnął, patrząc czule na nią.
— Ileż pan daje? — spytała panna Zofia łagodnie.
— Ot ciężkie położenie, toż dla pani nieba przychyliłbym, ano jak nie można, to nie można.
— Zważ pan, że daję budynki w stanie dobrym, inwentarz i zasiewy — przemówiła matka.
— Jaż to wiem...
— A więc?
— Dam dużo, więcej niż ja myślał, cóż robić?... Serce ciągnie, rozum słucha, tak dołożę trzysta rubli do włóki.