Ta strona została uwierzytelniona.
— U rejenta nie można, bo taka umowa to obejście prawa, opieki i sądu — objaśnił pan Ziębowski.
— A księdza nie znam.
Po chwili milczenia zawołał z uśmiechem, gładząc brodę:
— Ot, durny ze mnie... szuka konia, a na koniu siedzi... Toż ja i pani to dwie strony interesu, nu a panna Zofia jest z boku. Ja za jej rozpiską dam kaucyę do targów bankowych: jeśli nie dopełnię warunków, przepadają moje pieniądze... Co? dobra myśl?
Obie panie miały miny niepewne, i widać było wahanie, jakkolwiek panna Zofia uśmiechnęła się i zarumieniła z zadowolenia, tak pochlebiła jej ta ufność.
— Toż córka nie zechce zła